W Zatoce oliwek na łonie wydłużonych niebieskich piersi
Zakotwiczona łódka Marynarze sięgają po ręce lądu Z
Wnętrznościach statku schodzą pancerni w czarnym żelazie
Na długich włóczniach proszą o czarno-turkusowe flagi
Jeźdźcy wysiadają z łódki słychać szczęk broni kwiczenie
koni i uderzenia kopytami i czyjś głos ciemny
Depczesz piersi miasta Baru Nikomu nie mówisz gdzie jesteś
Twoi wojownicy napici winem zostali wyleczeni
Na wyspie pomarańczy Wojowników uzbrajałeś w odwagę
Oni odwzajemniali głową i dobrodziejstwem
Istnieje Bóg
I ty go całowałeś poprzez sukienkę Heleny
Gdy białe ręce fruwały jak przepiórki
Koło Twojej szyi Trzymał głowę strasznego dragona
Na pachnących piersiach spokoju Poszukiwałeś
I odnalazłeś piękno
Wyruszyliście pewnego dnia z brzegu wyspy
Gdy harfa ujawniła zamiar Odyseja
A Hektor bronił przed atakami Achillesa
Przed wami wywijała się droga z otwartym okiem
Kapało za czarnymi jeźdźcami posianymi po
Zielonych pola Anatolii
Twoja siostra była w rękach straszliwego Timura Chromego
Twoja łódź jako wielka ryba cięła fale
Pianę dzieliła po równo po obu stronach
Czy Twoi rycerze przy piosence Syren
W ataku szaleństwa padali czy Uroda
Heleny nie wystarczała Ci do obrony
Patrzyłeś oczami pełnymi strachu w szczękościsk nieba
Jak błękit dzieli się na dwie części
Istnieje Bóg
Czy myślałeś o ojcu którego głowa upadła
Pod stopy Murata Łódź uciekała przed siebie
Na pokładzie stałeś blady i nieruchomy
Noce zmagały się z trudnościami żeby Cię odnaleźć
Schowałeś się do ładowni podczas gdy choroba morska
Łamała Twoje zamiary Łagodny sok z mandarynek
Uzdrawiał usta z soli i wiatru
Po dotarciu do wybrzeża Adriatyckiego wszystko ustało
Scylla i Charybda zmęczone od trafiania
Leżały jak martwe rekiny Łódź całowała
Piersi nadziei żagle rozpuszczone jak włosy Heleny
Chwytały ręce wiatru
Z wysokości mewa pamiętała o przodkach
Wpłynęłyście do zatoki błękitnych winnic
Nawa była zakotwiczona i odżywiona
Łódź zakotwiczyła i nakarmiła się
Witamy fale szumią dla Ciebie