***
to ty-nie
jesteś tym wierszem
to świat
estetycznych wzmianek
wojna słów
wypełniła zakopcone
prezbiterium
narodził się
współczesny Zeus - mówisz
przecież Zeus
jest
nienarodziwy
głębokie iskry w ciele
wzburzają
własne istnienie
dół dzikiej ziemi
przeciąga głos
to nikt-nie
jest tym wierszem
wiosna,2001
Kraków
PRAKOBIETA
gaszące wśród obłoków
rozcinanych ptaków pieśni
zaciemniają urządzone grobowce
na ziemi wygnanej
za sitowiem nagie ciało
nagie nagane
modlitwą powrót portretuje
hojna rzeka trumny uruchamia
chłoszcząc piersi
wściekłe konie pragnienie zaspakajają
dusz potężnych hymn kończących
lament czereśni urodzajnych
pogrąża się w ogniu
zima/jesień 1999
Kraków
BURZA
giaurski czas ojczyzny
i druty w zelówkach
wzbudzają zauszników
nienapasionej defilady śmierci
klepsydry rozwieszone niebem
nad kobiercami zdrętwiałych bocianów
zapracowany cicerone
reasumuje historię zabytków
marsz przez celofan
i przewlekły rezerwuar kurzu
pozostawia grotołazowi
zturbekolozować
jeszcze kilku oddechów getta
lipiec, 2000
Starachowice
WĘDRÓWKA
aryjskie skrzydła mewy
zaszczycają lampę Aladyna
w teatrze kukiełkowym wyłączyli światła
powabne królestwo szałwii
wchłaniało furię świecznika
cudzołóstwo błyskawicznej nocy szarych twarzy
marzło ciała dla szczeliny
niemowlęcy mistrz ciosał krzyże
zmiażdżyli żyrandol w jego warsztacie
wyśmienicie bombardują worki pierrota
szefa nadbrzeżnej karuzeli
czekaliśmy obok zaspanych studni na gołębi
tonęli w kosmicznym ogniu
eskortujące białe fartuchy
chleb i woda przyszło zbombardowanych
prowadzili nas do starego mostu
który przekroczyliśmy po cygańskim debiucie
lipiec, 2000
Starachowice
TRADYCJA CZEKANIA
Trzask niepokoju
Obalone miasta i wioski w ogniu
Spalone adresarze szmer ofiar
Żegnaj! spokojny czasie
Trupy i słupy
Na powrót twój będą czekać
Sierpień, 1999
Starachowice
CZEKANIE
Pod czarczafem
liściastego nieba
śpiewając
umierała-na cypli
zapomniana bogdanka.
Obłożnie chore oczy
modliły się
o krużganek marzeń.
Na cyprysie szamotał się
ptaszek.
Rozlewał lukier z dzióbka,
na pobłażliwe plecy
w miednicy.
Za mglistą walizką
rosa rozświetlała
ryniofity bożków przestrzeni.
W wiosennym powietrzu
świetliki dyrygowali
tupotem cholewek...
Wakacje, 2000
Starachowice
BUDZENIE
spleśniałe chwasty bólu
poleruje pełnia księżyca
rozbudzając zieleń drzewa
portmonetkę hańby
zabrali nieprzyjaciele
których nie mam
świerszczyki we włosach
i zapach pomarańcz
kołyszą wezbraną rzeką warg
pssst obcasiki i choleweczki
zajączków głupich
Lipiec, 2000
Starachowice
FUJARKA
króluję w teatrze MASKA
skrzydlata stopa roznosi
mąkowate niebo
pająk zarządził abym zagrała
KOBIETĘ-SEN
nie, nie
chcę wyjść stąd
cień wyczerpanej publiczności
umiera na balkonie
Bóg szepcze literki
ściszcie rojowisko w mym ciele
chcę usłyszeć
pod proscenium pasterz szuka stado
zapłakany wspominał-BEZIMIENNA
pomóż mi
pająk zarządził abym zagrała
KOBIETĘ-SEN
wargi pasterza rysują
pierwsze nuty wyzwolenia
wakację, 2000
Starachowice
POŻEGNANIE
ptaki malują twój głos
w śpiewniku osiągniętego czasu
widzę kropli kłamstwa
na twych wargach
resztę ciała zasłoniło niebo
czym jest tętent serca w altanie
za chwilę umrze kółko
roztańczonych cyganek
pająk zielonych myśli
wyznaczył ziemie mych oczu
na skrzydłach starego kruka
mieszczą się suche palce
Luty,2001
Kraków
NAMIĘTNOŚĆ
w notesiku
stambulskiego wiru
istniało ziarno zmysłu
wgłębione za chmurami
rozpadu zwierciadła włosów
ze źródła rozpływało się
po ramionach kolanach
język ucho-kłamstwo ruchu
brzucha-na stole karczm
wszechświata-umierającego
we wdzięku ognia czarczafa
grudzień, 2001
MIŁOŚĆ
odruchy mojego serca i cień sokoła
to chyba nie wszystko od wczoraj
może coś zostało ukryte
pod stołem nocnej burzy
powróciłeś zmęczony pijany
chcesz zamknąć oczy
cieszę się uciekam wracam
jesteś nieporuszalny wieczny
doskonale przedstawiasz naturę
scena płynie do rzeczywistości
nie chowam wskazówek
długa trasa przez przeszłość
marzeń sarny i gołębia
zgłodniałe wargi wytrzymują
spragnione oczy to najlepszy poszukiwacz
czegoś i niczego
kamienna płyta to milion nut
nie ma cię niby jesteś
chodzisz mówisz śpiewasz
zazdrosny radosny tańczysz
nie jestem pierwszym deszczem
jestem ostatnią kroplą
ucieszoną w twym cieniu
wokół ciebie poleruję szczęście
wstań odpoczęty i zabierz skruchy
dzwon to zapowiedź końca początku
pomyśl o rękopisach na pierwszej stronie
księgi Wczoraj...
wrzesień, 1999
Starachowice
TERAZ PRZYJDŹ
odwiedziłam wieczność
na szlakach lilie wyświetlają
swój świat kobiecych warg
wypłakałam satanizm
i tak byłeś dobry
w moich palcach
miałam ciebie
nie, nie zostaje sama
jestem częścią ciebie
jesteśmy częścią siebie
jestem...
luty, 2002
***
uruchomiona wyspa namiotów duszy
należycie dąży ku cielesnej enklawie
upiększone chwile życia zwyciężają wir zła
przygotowana jestem aby powstać
po majestatycznymi winnicami nieba
przekonanie egzystuje we wesołości tajemnic
wiśnie warg wzbogacają cnotliwość
kierownik pociągu zagwizdał światem
wywijając włosy nimf wybija się kobieta
na każdym obszarze wilgoci ciał
tej zimie osłupiałam we pięknu psychozy
szatan miał ukryte zamiary-wyśmiewania
zazwyczaj optymista w duszy
goniłam gwiazdy pierś na taniec do Ciebie
kwiecień,2002
MÓJ SURREALIZM
koczownicze szlaki wojen bałkańskich
nabierają smak krwi
z oddali obserwuję przyczynę
w dziadkowym sercu pozostała
tajemnica mego istnienia
dziś-kto uzyska pierwszeństwo
w mojego pasterza życia
stanie się dyskretną gwiazdą
na polanie mych włosów
jednak jeszcze trwa dźwięk strzał
w moim uchu-nie zjem szaleństwa
uspokoję się
tak jak jestem poznana
w świętości codziennego życia
następstwo palców
wskazuje na czystość
powracającej się duszy z nieba
modlitwa dla umarłych
wyzywa na ochronny taniec
nie tylko dziadka-ale i
cały tłum zmarłych
na kazania dzieciństwa...
kwiecień, 2002
Starachowice
UKŁAD
jest tylko poetką
i poszukuje słów:
na kłódce bólu
na wiatraku radości
imbryk jej duszy
podążał nocą
za Kazimierzem prawdy
jej zafałdowane gruczoły ciała
żyją dzieciństwem
czyli potrzebą za macierzyństwem
winna noc niespełnienia
przy okrągłym stole czekania
tym bardziej gorzkniała chorobą
jeniec to jej myśli
kilkadziesiąt mil do psychozy
przebrnęła
kopci dziś wstyd jak wytrzyma
poradzi ze zdziwieniem
szyderstwem
na krawędzi palców
chowa zdeformowany kształt
szmer głupich
brzydotę szatana
MŁODE-TY
rubinowy cień maszerował
poprzez złowieszcze noce
jego krzepkość jak wietrzny dar
naładowała morze przyszłości
nikt już nie mógł nadużyć
w oddalonych chwilach
dróżkę skowronka do serca
rozwinięta dusza płaczu
paliła zapałki czasu
spuchnięta osiągnęłam
piórko powieściopisarza własnego policzka
***
w posiadaniu wnętrza
ogarnia mnie lęk przed zdobyciem
jestestwa
nie bądź zimny nie wyśmiewaj
zniknę
to dla mnie żaden problem
jeżeli nie poradzę
pokochałam cię przez sen
potem wyniosłeś się na jawę
o dowartościowaniu mogę przemilczeć
znam tą praktykę ruszeń ku przodu
cofnięć ku tyłu
wiem, nie mogę już sama
jeżeli istnieje świat poza nami
stamtąd będę cię obserwować
podziwiać twój szarm
zapoznać imię duszy twej
ponieważ
wiele razy myślę
i kiedy jeszcze jesteśmy na ziemi
że ona ma tą siłę przebyć chmury pamięci
pokochać katharsis
poczuć zasady natury
w boskim świetle
***
migdały oczu mego dziadka
w schizofrenii płakały
osamotnione owoce
wśród męki dotarcia
ratowali statki mego bólu
nie, nie byłam
sama
istnieje coś jeszcze co los zdeptał
a to można nazwać miłością
w ciszy tajemnicy
nie zwierzę się nikomu
oprócz Chrystusie...
***
przebiśnieg oczu
ma tajemnice odnalezienia
pierwszych pocałunków
wiosennego marzeń spełnienia
małą iskrę miłości
rozpływającą się po ciałości
płyną kaczki pszczółki zbierają miód
kto pomarzy ten zdobędzie cud
wieszcza na huśtawce księżyca
łaskę na progu do baru serca
posypiemy go poetycką trucizną słodyczy
odwzajemnimy jego potrzeby
dorożką na stacji do całości...
CHYBA JUŻ PORA
Sen nocy
Leciał niebem duszy
Gwiezdnych oczu
W muzyce serca nastąpiła
Wieczna zagadka
Spokoju
Palce nie mają już cierpliwości
W związku z kartkami
Wszechczasów ciała
Odkrywać żywicę drzewa
Młodości!
Zatrzymaj wreszcie odpowiedź statków
I klęknij przed naiwnością doświadczeń.
IŚĆ DO SIEBIE
pragnienie myśli wstąpiło na moje ramię
jestem daleko na złotych pagórkach Sahary
już stamtąd nikt mnie nie wygna
wszystkie zasady własnego ja
poukładam w obłokach rozważań
utonę w dążeniu do szczęścia
czystka radości nada mi imię
luty,2002
Kobierzyn
SPALONE ŁZY CZEKANIA
róż na piersiach zielonych jabłek
liżę moje horyzonty miłości
powoli trwa rozmowa
po urazach przed zamkniętymi drzwiami
jestem dziś pędzelkiem
maluję słowo na papierze
trudno wyprostować język
otworzyć buzię
i powiedzieć Tobie to co by się chciało
marzec,2002
***
antykwariusz poszedł na spacer
Kopciuszek powrócił do popiołu
zielony pająk pogubił się w czasie
na polanie grała na pianinie
rozłąka z ojczyzną wywołała szmer zgubi
weź walkmana -wariaci rozumieją lepiej
lekki oddech Kobierzyna w kawiarence
znikał za oknem
widzę – świadomości jednak jesteś
jutro będziesz bardziej wyrazista
będę czekać w zlocie wiatru
świadomości znowu ci ufam
tym razem spotykamy się na zawsze
***
każdy mój płacz
to droga do ocalenia
każda ściśnięta żyłka
to wsparcie
w kierunku
czerstwienia siebie
(NIE) BYĆ I SŁUŻYĆ
smród wiecznie zapomnianych
w rynsztokach właścicieli rzeźni
impreza popartych robaków
milczenie nikczemnych
postęp przekleństw
niepojętnych nocy
fałszerstwo krasnoludków
mgła uwikłanej codzienności
brzęczeli grzechotką
zakrwawione dłonie
piętnastoletnia adziewica
utykając jęczała
entuzjazm gwałtownika
wzbogacone TV ekrany
malują kwiatuszki
dzieci na zajęciach z plastyki
pędzą przez las zadymione czołgi
w świątyniach zaczynają z modlitwą
marsz katów radość zaślepionych
topią krzyże nad jamą blisko kurnika
smród wiecznie zapomnianych
w rynsztokach właścicieli rzeźni
impreza popartych robaków
milczenie nikczemnych
marzec,2000
Kraków
OPTYMIZM W NASZYCH SERCACH
schyłek wieku - początek traum
natura-ornamentacja strachu
dziennonocny przypływ i odpływ
wyszydza ochronne spojrzenie
zakodowane trzęsienie odnosi
szczyptę spokojnego momentu
fibra ciał niewymierzalnie rośnie
only z zamiarem nienawiści
ciemno wieczności walk - rozkazuje
ofiarą ankietować dochody
szalone jety chichoczą
gdziebedesom fundamenty ludzkości
wrzesień 99/lato 00
Starachowice