Próba „odpominania”, próba pamięci


Pisanie własnych wspomnień to podróż w głąb siebie, to dotykanie miejsc, przestrzeni i świata, w których już byliśmy. To także dystans do ludzi, których spotkaliśmy w swoim życiu, a także głębsza perspektywa postrzegania nas samych. Pisanie wspomnień to przede wszystkim powrót do własnego domu. Zaś każda droga do domu jest piękna.
Ryszard Kornacki (ur. 1940 r.) opublikował wspomnieniową książkę pt. „ Z Lublina na Podlasie czyli „moje małe ojczyzny”. Opowieść z dygresjami” (Międzyrzec – Lublin 2012. Wydawca: Międzyrzeckie Stowarzyszenie Teatralne, w serii A, Biblioteka Pisarzy Lubelszczyzny). To szczególna książka w bogatym dorobku twórczym tego poety, animatora kultury, wydawcy, nauczyciela i społecznika. To ciepła gawęda o miejscach i ludziach, o pracy artystycznej i zawodowej, o zmaganiach z kłopotami życiowymi i dzieleniu się swoimi radościami, tak jak to bywa w życiu. Ryszard Kornacki osiągnął już taki wiek, że zechciał o swoim życiu opowiedzieć innym. Jak sam napisał: (...)” Fachowcy od biografii twierdzą, że im dalej w dorosłość, tym częściej i wyraziściej powracają obrazy z przeszłości, z młodości i z dzieciństwa.”(...)
Któż lepiej poza głównym bohaterem wspomnień może swoje życie znać i opisać - tylko bezpośrednio zainteresowany. Podobnie jak wielu innych, Ryszard Kornacki wpisuje się swoją książką w popularny nurt literatury wspomnieniowo – biograficznej. Dokonuje konstatacji własnego życia z nadzieją emblematycznej formuły non omnis moriar. Ryszard Kornacki dzieli swoją narrację na dwa okresy. Pierwszy to gawęda o Lublinie, miejscu jego urodzenia, czasach szkolnych i studenckich. Drugi okres zaczął się w 1962 roku i trwa do dziś, to „czas męski”, wybór drugiej „małej Ojczyzny” – Międzyrzeca Podlaskiego. Powodem takiego wyboru były decyzje osobiste, jak sam wspomina, (...)” Nie zapomnę pierwszej podróży z rodzinnego Lublina do Międzyrzeca Podlaskiego, miasta na Podlasiu, w którym mieszkała od 18 lat zielonooka Krystyna Ciesielczuk, przyszła małżonka.”(...)


Ryszard Kornacki dzieciństwo i młodość spędził w Lublinie. Bardzo interesująco opowiada o swojej najbliższej rodzinie, dziadkach, rodzicach, licznym rodzeństwie i o wielu rówieśnikach, z którymi poznawał nie tylko najbliższe okolice ulicy Królewskiej, na której stała kamienica, gdzie mieszkał. Opowiada o trudnych latach czasów drugiej wojny światowej, ale również o jeszcze trudniejszych dla niego czasach powojennych. Był już na tyle dojrzały, iż pamiętał z autopsji wiele dysonansów między tym, czego uczyli go rodzice, jak wychowywali rodzeństwo, jaką wszyscy wyznawali w rodzinnym domu hierarchię wartości, a tym, co widział na ulicy, w szkole, o czym informowali go koledzy. W latach pięćdziesiątych XX wieku powszechny był w Polsce dekonstrukcjonizm wszelkich wartości, więc nic dziwnego, że dla młodego i wrażliwego chłopaka były to niejednokrotnie zachowania i postawy nie do przyjęcia. Ta nostalgiczna opowieść o dawnym Lublinie Ryszarda Kornackiego, przedstawiona topografia miasta, opisywana przestrzeń, architektura, są bardzo interesujące dla czytelnika i wciągają go w dalszą lekturę wspomnień. Te klisze pamięciowe na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat w dużym stopniu wyblakły, zmieniło się wiele nazw ulic, w pobliżu jego ulicy Królewskiej wybudowano sporo nowych obiektów. Jednym słowem, miasto wypiękniało po zniszczeniach wojennych, jak poeta sam stwierdza. I chociaż można zabytkowe zdjęcia Lublina bez przeszkód zobaczyć w internecie, to tych bliskich ludzi, wielu kamienic i miejsc fizycznie już nie ma i dotknąć ich już nie można. I to jest wielką wartością wspomnień Ryszarda Kornackiego, że ocala je nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich czytelników. Wzruszające są wspomnienia poety z rodzinnego domu, gdzie żyło się, jak u wielu, skromnie, ale rodzice nauczyli swoje dzieci wzajemnej miłości, szacunku do ludzi, poszanowania tradycji i religii, szacunku do ciężkiej pracy. (...) „Rodzice wspólnie wieczorami, pracując do północy (sprawdzanie zeszytów uczniowskich z języka polskiego) nie budząc nas, po cichu obliczali budżet domowy, dzieląc pieniądze wypracowane przez Ojca.(...) Z tego co utkwiło mi w pamięci zawsze tych pieniędzy brakowało.”
Z wielką życzliwością i atencją opowiada narrator o szczególnie ważnym w jego życiu okresie - był to czas nauki w Liceum Ogólnokształcącym im. Hetmana Jana Zamoyskiego. Spotkał w tym męskim liceum nie tylko lojalnych kolegów, ale miał szczęście uczęszczać na lekcje, gdzie nauczali go mądrzy i z wielką charyzmą, często jeszcze tzw. „przedwojenni” nauczyciele, którym zawdzięcza nie tylko wiedzę i erudycję, ale też wykształcone przez nich w licealistach pasje społecznikowskie. W latach pięćdziesiątych XX wieku, kiedy uczęszczał do liceum, zadebiutował poetycko w prasie swoim wierszem p.t. „Moment”. I tak narodził się w Lublinie nowy, utalentowany poeta, który swój talent rozwijał dalej z powodzeniem, już w Międzyrzecu Podlaskim.
Międzyrzec Podlaski to dla Ryszarda Kornackiego, „druga ojczyzna”, jak sam mówi. (...) „Czas na wspomnienia mojej drugiej Ojczyzny – Międzyrzeca Podlaskiego, w którym osiedliłem się w 1962 roku. I mieszkam tu już prawie pół wieku.”(...) To właśnie Podlasie zauroczyło poetę swoim krajobrazem i magicznym klimatem. Tutaj wraz z żoną Krystyną założyli rodzinę, podjęli pracę zawodową w oświacie, tutaj powstały najlepsze wiersze Ryszarda Kornackiego. W drugiej części wspomnień pisarza, oprócz opisu topograficznego miasta i jego historii, narrator skupia się przede wszystkim na ludziach, na ich prezentacji, zainteresowaniach, na ich dorobku zawodowym i artystycznym. Ludzi tych w swoim otoczeniu spotkał bardzo wielu. Wspomina ich z wielką życzliwością i sympatią. Jak wynika z kolejnych gawęd pomieszczonych w książce p.t. „Z Lublina na Podlasie”, Ryszard Kornacki znalazł w tym mieście przychylną sobie atmosferę, zrozumienie przełożonych, pomoc ludzi w spełnianiu się jako artysta, nauczyciel i animator kultury. Wraz z żoną, podejmując się trudnych i pracochłonnych projektów i przedsięwzięć oświatowo – artystycznych, stali się oboje czołowymi przedstawicielami życia kulturalnego miasta, będąc zarazem znanymi ambasadorami Międzyrzeca Podlaskiego. Dużo było tych dokonań, bo i konkursy poetyckie i krasomówcze dla okolicznej młodzieży, i spotkania ze znanymi aktorami i pisarzami o randze ogólnopolskiej, i regionalna działalność wydawnicza, a pamiętać należy, że równocześnie z wielkim powodzeniem uprawiał własną twórczość poetycką, publikując regularnie kolejne książki poetyckie. Tak jak Ryszard Kornacki z wielkim zaangażowaniem i pasją poświęcał się całokształtowi swojej działalności w Międzyrzecu Podlaskim, tak i z wielką pasją opowiada o nich w kolejnych gawędach. Po lekturze tej książki śmiało można powiedzieć, że to godny wzór do naśladowania przez innych  ludzi.
Widać, że dopiero połączenie talentu, energii i często heroicznej pracy daje konkretne i wymierne efekty. Czytając te szczegółowe wspomnienia Ryszarda Kornackiego możemy  mu tylko pogratulować, że ma u swojego boku wyrozumiałą i mądrą towarzyszkę życia -  żonę Krystynę, bo bez jej zrozumienia, wsparcia, pracy i wyrzeczeń dorobek życia tego człowieka mógł być zupełnie inny. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Ryszard Kornacki dedykując własnej żonie to, co ma najlepszego – wiersze. Jest w tych opublikowanych wspomnieniach też wiele wierszy poety o różnej tematyce; raz pełnią one funkcję kontrapunktu opowiadanych relacji, innym razem obrazują emocje, które towarzyszyły poecie w danej chwili, a często są efektem wzruszeń, takim światłocieniem.
Ta nostalgiczna opowieść o dawnym Lublinie i o bliższym współczesności Międzyrzecu Podlaskim, to obszerna i interesująca gawęda wzbogacona wieloma dygresjami, czasem głęboko refleksyjna, ale też często humorystyczna i komiczna, bo poczucia humoru autorowi nie brakuje. Ma już Ryszard Kornacki dystans do siebie, ale też nie opowiada o sobie z wielkim „zadęciem”, potrafi spojrzeć na siebie z dużą dozą autoironii, humoru i wyrozumiałości.
Książkę tę czyta się z wielkim zainteresowaniem i głęboką refleksją, że „duch miejsca” to jest także pewna właściwość fizyczna, bo wówczas można mówić o jego klimacie, kiedy te miejsca naznaczone są przez konkretnych ludzi, a oni, tak jak w przypadku Ryszarda Kornackiego, przyciągają do siebie różne osobowości, konkretne wydarzenia, a z nimi zachowania, projekcje, z którymi później mierzą się inni. Spisywać wspomnienia o swoim życiu, prowadzić o tym życiu narrację, to też odautorska świadomość, że trzeba się zmierzyć z własną historią. Własna historia po przedstawieniu i opublikowaniu jej nie jest już neutralna, bo czytelnik może skonfrontować tę opowieść z realnością i porównać ją ze stanem faktycznym. Napisanie wspomnień przez Ryszarda Kornackiego to nie tylko własna wędrówka, to wspólne wędrowanie, to podróż z bliskimi, znajomymi, przyjaciółmi. I z tej wędrówki autor powinien mieć wielką satysfakcję.
„Czas szybko się starzeje” jak napisała Wisława Szymborska, więc zadaniem takich ludzi jak Ryszard Kornacki jest przywoływanie własnej pamięci i „odpominanie” minionego czasu, po to, aby inni zrozumieli, że każde życie jest warte życia.

 

Maria Makarska


Ryszard Kornacki: Z Lublina na Podlasie czyli moje „małe ojczyzny”. Opowieść z dygresjami. Międzyrzec – Lublin 2012. Międzyrzeckie Stowarzyszenie Teatralne.