Gmatwanina myśli i słów. Alkoholizm, lekomania, narkomania, seks dla sportu, bieda, brud, przerwane studia, praca, brak perspektyw, brak marzeń, beznadzieja. Wszystko to opisane bardzo sugestywnie. Czytelnik- mężczyzna (bo rzecz jest napisana z męskiego punktu widzenia) ma wrażenie, że uczestniczy w kolejnej libacji w brudnym ciasnym, dusznym pokoju. Pije, zasypia, budzi się, łyka jakieś piguły,  posuwa kolejne przypadkowe laski i jednocześnie… myśli. Cały czas męczy go to ciągłe myślenie, zastanawianie się nad wszystkim. męczy go, bo wie, że zastanawianie się do niczego dobrego go nie doprowadzi. Wszystko jest przecież z góry zaplanowane i postanowione. Dobrze naoliwione trybiki poruszają się zgodnie z planem w wielkiej społecznej machinie, zwanej ojczyzną.

„Czy byliśmy szczęśliwi? (…) Na swój sposób tak, ale o szczęściu zbyt wiele nie rozmyślaliśmy. (…) Żadnych wielkich celów i ideałów. Już je zużyły tamte generacje przed nami. (…). Wszyscy pili. A co innego im pozostało, picie i piłka nożna, to było tanie, już sam system postarał się o te wentyle w drodze do raju, by nikt nie zastanawiał się nad rewolucją, sprawiedliwością i podobnymi głupotami. (…) A przyszłość była gdzieś daleko, owinięta mgłą. (…) proletariuszom jest dobrze, gdyby nie byli ciągle pod gazem wyszliby na ulice, zaczęli by się zastanawiać, a to nie byłoby dobre”.

Bohater opowieści jest pozornie pogodzony z losem i w jakiś sposób nawet zadowolony. Ale to tylko pozory pod którymi szaleje burza uczuć tłumionych na siłę, często przy pomocy środków farmaceutycznych.

„Pudełeczka, buteleczki, pigułki, tabletki, dwie strzykawki, igły, kapsułki i stos innych nieznanych mi medykamentów. -No, co tu wybrać, lorafen nie, chcesz relanium, rewibol, meprobamat, tylko wtedy nie wolno ci pić; łyknij dwa adumbrany i piątkę relanium.”

A jednak pomimo potężnego picia i zażywania leków bohater nie jest w stanie zagłuszyć swoich marzeń, tęsknot i potrzeby uczucia.

„Uświadomiłem sobie jak nigdy dotąd, że nikt mnie nie kocha, że nie mam przyjaciół, że mnie nikt nie chronił, (…) że miłość została stworzona dla innych.”

Zaraz potem następuje zdanie brzemienne w skutki –

„We wrześniu otrzymałem wezwanie do Jugosłowiańskiej Armii Ludowej.”

Czytamy opis warunków jakie panują w wojsku i … w szpitalu czyli wariatkowie dla żołnierzy. Bohater poddany jest terapii polegającej na olbrzymich dawkach zastrzyków ze środkiem nasennym.

„Przekroczyłeś granicę między snem a rzeczywistością. Jesteś cieniem, zatruwanym codziennie, cieniem, któremu wysysają mózg, cieniem, który znika.”

Potem jest wyjście na wolność i znowu po kilku latach powrót do wojska, a raczej do wojskowego wariatkowa.  Powtarzają się znane wcześniej rytuały –

„Dym papierosa, telewizja, kroki. Drzwi się otworzyły i zamknęły. Białe fartuchy się zmieniają. Dzień jest nocą i noc jest dniem. (…) ból braku snu (…) Nocny pielęgniarz wbija ci zastrzyk z relanium. (…) Jeszcze jeden papieros przed snem. (…) Łańcuch niepotrzebnych słów wlokących się przez czas i przestrzeń

Może to właśnie wtedy w żołnierzu, więźniu szpitala rodzi się poeta i pisarz.

„ojczyzna, to ty...
ten wiersz piszę dla ciebie...
gdzie się ten wiersz narodził....
ojczyzna, blada matka...
z tobą w sercu na zamkniętym męskim...

I jeszcze te straszne zdania na koniec, które można zrozumieć w pełni tylko pamiętając, co w pierwszej części książki było powiedziane o Aleśce, który zabił się w dwudziestym piątym roku swego życia w maju siedemdziesiątego ósmego roku.

„Majorowie panują nad tym światem.
Budzę się w środku białej nocy. Ołowiany strach poza snami.
Wiesz o tym dobrze, Aleš”

To nie jest łatwa proza, to nie jest bajka dla dorosłych, ani środek na poprawę samopoczucia. Ale jest to proza, którą należy przeczytać aby móc lepiej rozumieć świat, który nas otacza, świat, który nie jest rajem z kolorowego obrazka.

 

---

„OJCZYZNA, BLADA MATKA”, Tytuł oryginału: ”Domovina, bleda mati”, Franjo Frančič, Redakcja i przekład: Olga Lalić-Krowicka, Krośnieńska Oficyna Wydawnicza 2010