ZNAK CZASU

czyli „Czarna księga” aforyzmów Aleksandra Cotricia

 

Niektóre rejony Ziemi nie nadążają z wchłanianiem przelewanej krwi. Jednym z nich są Bałkany. Piękno krajobrazów idące w parze z urodą ludzi, niestety, nie łagodzi gniewu i nienawiści. Wraz z rozpadem Jugosławii zaczęły się ujawniać odwieczne waśnie żyjących tam narodów, sąsiad stawał się wrogiem sąsiada, mąż obracał się przeciw żonie i dzieciom, wojna zbierała krwawe żniwo. Niestety, pokój nie spełnił nadziei. Demokracja nie zagoiła ran, nie zapewniła ludziom dobrobytu, nie była bowiem w stanie zmienić mentalności odziedziczonej po czasach stalinizmu ani załagodzić historycznych zadrażnień. Jak wiele jest jeszcze do zrobienia, widać w utworach bałkańskich poetów, prozaików i satyryków.

Jednym z najbardziej znanych aforystów tego regionu jest prawnik z wykształcenia, członek Związku Literatów Serbskich Aleksandar Cotrić. Jako były prezes Zarządu Radia i Telewizji, wiceminister ds. diaspory oraz poseł na sejm w serbskim parlamencie czwartej kadencji miał okazję przyjrzeć się problemom nurtującym społeczeństwo, wyrobić sobie pogląd na motywy kierujące ludźmi sprawującymi władzę i od podszewki poznać niuanse ich działalności. Jest dobrym obserwatorem i wrażliwym, myślącym człowiekiem, nic dziwnego więc, że sprawy te znalazły odbicie w jego twórczości.

Oprócz licznych tomików aforyzmów i opowiadań, utwory Aleksandra ukazywały się również na łamach serbskich i zagranicznych czasopism, w antologiach i zbiorach satyry. Przełożone na język angielski, niemiecki, francuski, słoweński, węgierski, rumuński, hiszpański, macedoński, słowacki, czeski, szwedzki i bułgarski trafiły do szerokiego grona odbiorców. Dzięki tłumaczeniom Olgi Lalić-Krowickiej znają je również Polacy, publikowane bowiem były w takich czasopismach jak: Radostowa, Nadwisłocze, Akant, Kozirynek, Gazeta Kulturalna, Migotania, Znaj, czy Protokół Kulturalny.

Wybór ok. 180 aforyzmów Aleksandra Cotricia znalazł się również w „Czarnej księdze” (Krosno, 2011) wydanej dzięki tłumaczeniu Olgi Lalić-Krowickiej. Zbiorek ten jest znakiem czasu , w którym żyjemy. Jest to historia przemian odciśnięta w pamięci autora jak bolesna pieczęć.

Okładki książki są równie smutne jak tytuł. Czerń nie napawa optymizmem. Jedynie zieleń tytułowego napisu wyłania się z tła jak pasmo kiełkującej nadziei. Wewnątrz jednak trudno ją wytropić. Bystre oko satyryka uwidacznia opłakany stan naszego człowieczeństwa. Bo pewne sprawy są uniwersalne, dotyczą wszystkich, którzy przeżyli totalitaryzm. Satyra co prawda uwypukla wady, wykrzywia rzeczywistość, lecz mimo tej świadomości nie możemy być sobą zachwyceni.

Nie wiem, czy przyczyną jest perfidia czy błąd wszechwładnej zdawałoby się Natury, ale łatwo zauważyć, że człowiek od zarania swych dziejów nie może się pozbyć pewnych niezbyt miłych przypadłości. Czyżby były wpisane w nasz genotyp? A może to, co teraz uważamy za wadę było kiedyś cechą nieodzowną do przetrwania? Weźmy pod uwagę chęć dominacji, ekspansję i agresję. Skoro istnieje, być może była mu kiedyś do czegoś potrzebna. Nasz praprzodek był wędrowcem poszukującym warunków umożliwiających przeżycie. Musiał się przemieszczać w ucieczce przed zmianami klimatu, w pogoni za zwierzyną, walczyć z Neandertalczykami zasiedlającymi zdobywane tereny, znaleźć w sobie odwagę, siłę i determinację i najwidoczniej to znalazł. Przetrwał, osiedlił się, zmienił nie tylko tryb życia ale i krajobraz najbliższego otoczenia. Cechy te jednak jak stygmat przeszłości tkwią w każdym z nas i powodują, że w końcu z braku innych wrogów człowiek zaczął zwalczać człowieka.

Różnimy się pod wieloma względami, a poza tym ulegamy wpływom. Bezkrytyczna wiara w słuszność wyznawanych poglądów prowadzi do zaślepienia, braku tolerancji, a nawet czynnego zwalczania tych, co myślą inaczej, obojętne czy chodzi o wyznawaną filozofię, religię czy politykę.

Aforyzmy Aleksandra Cotricia doskonale pokazują, do czego prowadzi totalitaryzm, nie oszczędza on jednak również demokracji. Być może nie jesteśmy w stanie cieszyć się demokracją, bo wciąż żyją w nas demony przeszłości. Życie w zagrożeniu, niepewności, zakłamaniu musiało pozostawić ślad. Nie możemy zapomnieć ludzi znikających bez powodu, dzieci pozbawione ojców, nasłuchiwania czy za chwilę po nas nie przyjdą, obawy przed milicyjnym badaniem. Bo według władz nie było niewinnych, każdy odpowiednio przesłuchiwany, prędzej czy później przyznawał się do tego, co dyktowali mu oprawcy. Obowiązywała zasada:

„Jeśli wszystko wyznasz,

będziesz wiedział, dlaczego zostałeś aresztowany”.

Strach, podejrzliwość i nieufność nie są dobrymi towarzyszami życia. Pozbawiają je szczerości, radości, spontaniczności działań, życzliwości, uczynności i szeregu innych cech koniecznych do udanej koegzystencji.

Czy demokracja coś zmieniła? Co prawda

„Po rozłące ze Stalinem zdjęliśmy jego portrety,

ale ramki pozostały”

stwierdza z goryczą autor. Nowa władza postępuje według starej, wypróbowanej reguły; jej usta są pełne frazesów i obietnic służących jedynie do zdobycia stanowiska, potem bowiem traci nagle pamięć lub co gorsze, wyśmiewa się z naiwności wyborców:

„Szczęście jest piękne, gdy się na nie czeka,

dlatego nie spełniamy obietnic przedwyborczych”,

Cechuje ją brak troski o dobro społeczeństwa, zakłamanie i nieukrywany cynizm. I walka o utrzymanie się na stanowiskach, bo tylko one zapewniają prestiż i możliwości zgromadzenia majątku osobistego. Wszystkie chwyty są dozwolone łącznie ze zdradą państwa.

Aforyzm

„Za żadne dolary nie zdradziłbym swojego państwa.

Wolę euro.”

wydaje się podsłuchaną wypowiedzią jakiegoś członka rządu lub parlamentu, bo posłowie również zabiegają głównie o swoje sprawy, w związku z czym nie starcza im czasu na udział w posiedzeniach. Zachłanność, nieuczciwość, łapówkarstwo, przywłaszczanie wszelkiego rodzaju dóbr to nie wszystko. Ogromne szkody przynosi krajowi podejmowanie chybionych decyzji, bezmyślne inwestowanie publicznych pieniędzy, bo czasem chodzi o kwoty wręcz wyrzucone w przysłowiowe błoto, a dzieje się to dzięki kompletnej bezkarności urzędników. Oni swoje zadanie spełnili:

„Zbudowaliśmy most.

To, że tutaj nie ma rzeki, jest wielką porażką natury”

Tymczasem w kraju szerzy się rozczarowanie i pogłębiająca się bieda. Ludność cierpi niedostatek. Pieniędzy brakuje na wszystko, często nawet na żywność. Świadczą o tym aforyzmy:

„Jem trzy razy dziennie.

Co trzy dni”

oraz „Żyjemy jak antyczni bogowie.

Jesteśmy goli i bosi.”

Dlaczego tak się dzieje? Czyżby nie sprawdzał się nowy ustrój? Jak się pozbyć dyktatorskich zapędów rosnącej rzeszy urzędników? Bo jak z goryczą stwierdza autor:

„W dyktaturze istnieje tylko jeden dyktator.

Demokracja w tym zakresie poczyniła znaczący postęp”

A może wina tkwi w tych, co pracują przy produkcji, bo źle się wywiązują ze swoich zadań? I co jest tego przyczyną – brak chęci, szacunku do pracy czy umiejętności? Bo skoro:

„Serbia może nakarmić całą Europę,

ale to, co my produkujemy nie nadaje się do jedzenia”

to znaczy, że sami jesteśmy sobie winni i być może wystarczy zmienić stosunek do wykonywanych czynności, odnaleźć w sobie zapał i poczucie obowiązku? I przestać pić. Najwidoczniej alkoholizm jest bolączką, która rzuca się w oczy, skąd bowiem wzięłyby się te gorzkie stwierdzenia:

„Wielu nie ma co jeść,

ale wszyscy piją”

oraz „Marsz głodnych nie doszedł do skutku.

Nie mogli utrzymać się na nogach”?

Jak z powyższego wynika w „Czarnej księdze” jest obraz świata sprzed rozpadu Jugosławii i tego, co przyniosła z sobą demokracja, trudno jednak wytropić ślady wojny. Zastanawiam się dlaczego? Czyżby był to temat zbyt bolesny, trudny i niewygodny? A może po prostu nieodpowiedni dla satyryka? Bo jak się śmiać z ludzkiej tragedii i bólu, oceniać poległych i osieroconych?

Kilka aforyzmów świadczy o tym, że nie jest to dla autora temat obojętny. Trudno jednak odgadnąć jego stanowisko.

„U nas jest zły klimat.

Zawsze nas zasypuje kulami”

jest stwierdzeniem faktu częstotliwości występowania konfliktów zbrojnych. Autor z sarkazmem stwierdza, że winien jest klimat a nie ludzie, bo na tym polega sztuka aforystyki, ale zaimek „nas” skłania do zastanowienia się, do kogo się to odnosi, czy chodzi o całe Bałkany czy o Serbię, a poza tym zrzuca niejako winę na innych.

Aforyzm:

„Popełniliśmy wiele błędów.

Aresztujcie tych, którzy nas wspierali”

piętnuje tendencję do wybielania siebie. Nie wiem jednak jakie i czyje winy ma autor na myśli.

„Narodowy patos

doprowadził nas do dna”

jest ubolewaniem, a nie rozliczeniem. Podobnie jak następny:

„Serbowie to niebiański naród.

Zostali bez ziemi”

nawiązujący do utraty Kosowa, z którą większość Serbów nie jest w stanie się pogodzić.

Na historię narodu składa się bowiem przeszłość i spleciona z nią teraźniejszość. Przeszłość to pamięć, a teraźniejszość - czyn, który z niej wyrasta.

A kim jest pisarz? Obserwatorem, który stawia znaki, jak kamienie milowe czasu, w którym dane mu było żyć i tworzyć, czy Syzyfem próbującym zmienić rzeczywistość?

Warto się nad tym zastanowić czytając „Czarną księgę” aforyzmów Aleksandra Cotricia. Aforyzm bowiem to zwięzłe zdanie, ale celne i błyskotliwe, zmuszające do myślenia.

 

 

Wanda Nowik-Pala

 

Aleksandar Cotrić, „Czarna księga” (Krosno, 2011) .

Z języka serbskiego tłumaczyła Olga Lalić-Krowicka.