DOTYK TAJEMNICY
Oto „Śniadanie na trawie”, kolejny tom poetycki Agnieszki Zięby-Dąbrowskiej. Już jego tytuł wskazuje, że różni się od poprzednich, zaczerpnięty został bowiem z powszechnie znanego obrazu Edwarda Maneta. Cóż więc będziemy spożywali? Łatwo się domyśleć, że tym razem strawą będą wiersze nawiązujące do arcydzieł najznakomitszych mistrzów sztuki światowego malarstwa. Agnieszka napisała je w jakimś niesamowitym transie, bo jak inaczej określić te dwa miesiące, w ciągu których się rodziły? Co ją do tego popchnęło, pozostanie jej tajemnicą. Może pragnienie pokazania, że niesłusznie została zaszufladkowana jako autorka erotyków?

Ale mogło to być również zauroczenie tajemnicą światła, barwy i cienia, chęć otarcia się o nią, zrozumienia a następnie zgłębienia i przetłumaczenia na równie nieuchwytny i trudny język, jakim jest poezja.  Malarstwo i poezja – dwa rodzaje sztuki operujące obrazem powstającym w zakamarkach ludzkiej wyobraźni, której korzenie tkwią jednak w tym, co artysta zaobserwował, przeżył i przetworzył, co domaga się ujścia na zewnątrz, pokazania innym w formie rysunku, obrazu lub wiersza. Czym jest ta tajemnicza konieczność? Dlaczego dotyczy wybranych? Kto, kiedy i dlaczego staje się twórcą? Nie wiem, czy istnieją odpowiedzi na te pytania. Łatwo jednak zauważyć, że dla wielu uzdolnionych artystów inspiracją stawał się wiersz, a natchnieniem niewyobrażalnej rzeszy poetów, zapierający dech obraz. A na dodatek bardzo często obydwie sztuki uprawiane są przez tego samego twórcę, jakby jedna dopełniała drugą. Najwidoczniej to, czego nie zdoła wyrazić poezja uzewnętrznia się jako dzieło malarskie a to, czego nie potrafi oddać obraz dopowiada słowo.   Agnieszka malując jedynie słowami próbuje dotknąć rąbka tajemnicy zamkniętej w dziele malarskim. Na czym może polegać rola poety realizującego to zadanie? Na opisie tego, co przedstawia obraz, czy przeniknięciu zamierzeń artysty, odkryciu tego, co ukrywa się pod jego powierzchnią? Interpretacja dzieła malarskiego jest odczuciem bardzo indywidualnym, może więc daleko odbiegać od prawdziwych celów przyświecających jego powstawaniu. Co więc nam ona daje? Dodatkowy bodziec w postaci słowa? Jeśli nawet, to warto mu się poddać, bo im więcej zmysłów uczestniczy w odbiorze piękna, tym pełniej ono do nas dociera.  Poddajmy się więc urokowi słów Agnieszki. Posługując się swoim specyficznym, zwięzłym, przepełnionym kunsztownymi metaforami językiem w miniaturowej formie wiersza potrafi ona zawrzeć zarówno dane dotyczące autora obrazu, opisać jego treść, jak i określić charakterystyczne cechy epoki, w jakim powstawał, sięgnąć do mitologii, legend, historii, wykazać się znajomością zabytków architektonicznych lub innych detali związanych z omawianym dziełem. A są to obrazy twórców tej miary co Leonardo da Vinci, Michał Anioł, Tycjan, Rubens, Rembrandt, Vermeer, Degas, Vincent van Gogh, Cezanne, Picasso, Salvador Dali i wielu innych nie mniej sławnych niż oni. Nie zabrakło tu również malarzy polskich. Tak więc znajdziemy tu wiersze o obrazach Aleksandra Gierymskiego, Józefa Chełmońskiego, Jacka Malczewskiego, Henryka Rodakowskiego, Stanisława Wyspiańskiego i Olgi Poznańskiej.  Ich obrazy znamy. A jak „maluje” Agnieszka? Łatwo zauważyć, że delikatną, ledwie zaznaczoną kreską słów potrafi dotknąć istoty sprawy. Oto jej „Leonardo da Vinci”: „Przybyłeś z wioski Vinci/ na arenę światła...”. I właściwie wiersz mógłby się na tym skończyć, „arena światła” w zupełności wystarcza by oddać wielkość tego artysty. Należy on bowiem do tych gladiatorów palety, których nie pokona nawet czas.   „Boski Rafael z Urbino/ o kształtach Apollina/ dekorował uczuciem /Madonny z Florencji...” - ten fragment wiersza „Rafael Santi” to przykład, ile wiadomości dotyczących artysty można zawrzeć w tak krótkim tekście. Dowiadujemy się skąd pochodził, jak wyglądał, co i gdzie malował. Istna kopalnia wiedzy zamknięta w kilku słowach. Podobnie zwięźle i wyjątkowo trafnie charakteryzuje Michała Anioła, Vincenta van Gogha, którego tragiczny los ujmuje w słowa „...z ironią losu pił/ samotność płócien...”czy Rubensa , który „..Dotykał powietrza/ hipnozą ruchu..”  oraz „..budził akty kobiet/ usidleniem formy.”  Agnieszka ma szczególny dar – konstruuje swoje wiersze z takiej ilości metafor, że przypominają one te niesamowite hinduskie i arabskie budowle o ścianach szczelnie pokrytych barwnym, koronkowym ornamentem, których nie sposób zapomnieć. Jej twórczość jest czymś tak indywidualnym i niepowtarzalnym jak linie papilarne człowieka. Kto chociaż raz miał z nią do czynienia, rozpozna ją bez trudu. Niech jako przykład posłuży wiersz „Słoneczniki” stanowiący opis znanego obrazu Vincenta van Gogha:„Mrugają złotem brwiw nonszalanckim ukłonieklejąc kapelusz wiatruna horyzoncie ogrodutoczą kulę latazapaską wazonów.” W tytułowym „Śniadaniu na trawie”  „W kostiumie ogrodu/ faluje powietrze...”, w czytelniku zaś  kłębią się wrażenia, które ta uczta duchowa pozostawiła. Książka ta daje okazję do obcowania zarówno z wizją poety, jak i artysty malarza, jest bowiem ilustrowana zdjęciami omawianych obrazów. Szkoda jedynie, że pozbawionymi koloru...

 

 

Wanda Nowik-Pala