***


nienawidzę pustki
a cierpienia
według podręczników psychologicznych
wszystko można zaakceptować i przezwyciężyć
akceptuję nie przezwyciężam
nieustanne bombardowanie wnętrza nie odbuduję
zmęczona jestem
nagle podchodzi transylwański wampir
nie wyssam ci już sił odejdę
następuje przymierze cierpienia z cierpieniem

 

***

 

a kiedy pukasz to pukaj jak facet
nie wchodź jak myszoskoczek
muszę mieć czasu żeby się nastawić
na łykanie cierpienia zamiast mleka
na zjedzenie samej siebie
zamiast pełnego śniadania

 

***

dekorujesz

moją twarz

własną pustką

 

***

 

czemu znowu
podlewasz
we mnie
rozrastające się
suche drzewo

 

***

 

zrozumiałam
proszę pana
cierpienie cierpi w cierpieniu
radość nigdy nie jest pewna

 

 ***


zanim znowu coś zasygnalizujesz
spytaj się czy starczy mi sił
sukienki połykam jak wodę
białe żółte fioletowe
bordowe nigdy – nie!

 

***

 

Widziałam jak palą świątynie
jak burzą domy
miłość w radości
zabrali oni

 

 

***


nie mów mi niebo
że życie to raj
nie mów mi niebo
że to mój kraj

 

***

 

zrozumieć
odpakować
zapakować
wysmarować
usmażyć
i odnowa

 

***

 

nierozumni jak zombi
rozumnych zjada zombi
jeszcze talerz cierpienia rąbnij

 

RATUNKU

 

kiedy świat jest do kitu
o świcie niosę świtu
sen o tobie niejasny
do cholery bólem moim trzaśnij

 

***

 

czytałam i widziałam
widziałam i doświadczyłam
doświadczyłam i znów umarłam
znów umarłam i znów zmartwychwstałam
jestem świeżo upieczona ale zmęczona

 

***

 

z mojego oka wyrasta wazon
z karłowatym drzewem
śpię śnię ciebie
z tego wazonu rozsypuje się ziemia
czerwona
jak moja znudzona nadzieja

 

***

 

milcz! milcz! milcz!
to wszystko powtarza ona sobie
milcz!
woli umrzeć
niż kochać morze
ciemne jak martwe
słone jak martwe
nie swoje jak sny
moje i twoje


MYŚL

 

***

naśladują twoją myśl
własnej nie mają
nie przyznają ci nigdy racji
nie myślą własną myślą

 

***

twoje myśli bolą
nic nie mów
niebo

 

***

w mojej dłoni kwitnie
stan twoich myśli
w twojej dłoni rozlewa się
krew mojego słowa

 

***

przeczekaj z myślą śnie
poczekaj dniu
na dnie

 

***

myśl dłoni w pogoni
myśl echa czeka
myśl ściany przeczeka
na myśl prawdziwą szczeka
ludzka nienawiść

 

***


jakbym ci powiedziała weź moją duszę
a niech powróci twoja
czybyś usłyszał moją prośbę

 

***

 

nikt nie był tak piękny
nikt nie miał takiego uśmiechu
mówi mi dziś moja świadomość

 

OCALENIE NIE ISTNIEJE

 

ten kielich rakii
należy wiecznie
do ciebie

nie stłukła go wojna
stłukł go
mój chory mózg

jakbym cię spytała
co oznacza słowo ocalenie
czybyś mnie zabrał
do siebie

 

***

 

zaśpiewam ci bo nadal nie wiem co powiedzieć
przez całą naszą drogę śpiewam z wystającymi gałęziami z oczu
ozdabiasz je jak choinkę
bombki cały czas spadają a lśniący sznurek
układa się do wieszania żywych serc
pamiętasz lot ptaków na jeszcze bardziej odległe południe
pamiętam twoje spojrzenie otoczone dymem z pociągu
czas był pasywny dziś jeszcze bardziej
my mali ludzie zakochani w jaskrawym słońcu
oślepieni bronią biologiczną
wykaszlujemy sny z pudełek czasu
łapią je głodne dzieci
dzieci latające malutkie z spalonymi oczami życia
jaskrawe słońce ogrzało mózg
czas by ostudzić serce
zaśpiewam ci piosenkę – Šta bi dao da si na mom mjestu

 


ŚMIERĆ MIŁOŚCI I ŚWIADOMOŚCI

 

Ty nigdy nie wierzyłeś w moje ja -  było wymyślone
ty nigdy nie wierzyłeś w moje serce - sny go zjadły rzeczywistość deptała
ty nigdy nie wierzyłeś w moje słowo - kochany ja byłam niema
przez moje gardło przechodziły słowa prowincjonalnych idiotów
kule i piosenki Yu rocka których wiernie słuchaliśmy
szukałeś mojego oblicza znalazłam go po rozstaniu z tobą
wcześniej nie wiedziałam że życie to ciągła i wczesna śmierć a śmierć to ja i ty
i cały ten hałas o nadziei był fałszywy tak jak ból trzymających flagi na dnie
sumienia ludzkiego - patrzę patrzę patrzę - chciałabym ci o tym powiedzieć
wiem że wiesz tego czego ja nie wiem ale dzięki za drabinę
sprowadzającej mnie z niebios na pole minowe
wszystkie wybuchły tylko jedną zostawiłam do rozebrania je
jak ściąganie nieświadomości z świadomości życia
i naszej wojennej miłości nie tylko że strzelano wokół nas
ale strzelaliśmy do siebie ja chorym mózgiem ty rozsądkiem
które ukrywało postępy złośliwych przyjaciół
jestem teraz sama w sobie wariują dookoła mnie
nie wariuję tylko wychodzę na drogę świadomości
która nazywa się odkryciem prostych ruchów słów i uczuć
rozprysłych z atomowej wyobraźni która już nie śni niebiańskie statki z tobą
nie blokuje falochronem kroków myśli na porcie do milczenia

 

***

 

jeśli Bóg wszystko wie
po co wypowiadać
słowa

 

 


DESZCZ CZASEM  BYWA CIEPŁY

 

biegnij
niech kropi
to szczęśliwe oczy

 

RADOŚĆ

 

mój ból
mieści się
w twoich dłoniach
z wszechświata

 

BEZSILNOŚĆ

otwieram pudełko myśli
żelazne żelaznych
otwieram sen o tobie
prawdziwie wyśniony
otwieram umysł myśli
z nadzieją że tym razem
nie zjedzą nic

***

kiedy kiedyś kiełkowałam
kiedy kiedyś wysychałam
słyszałam ukryte myśli
sprawców wojen psychologicznych

***


nie myśl że przeskoczę
i wskoczę do twego ognia
nie myśl że narzucę
i podrzucę słowa
nie myśl że będę mówić
kiedy miłość otwiera drzwi
nie myśl że się spodziewam
nadzieja to tylko naiwny ubiór snu

***

schowam schowane
zamknę zamknięte
otworzę otwarte
w niebie
cisza ziemi wschodzi w dół
jest kaszmir powabnego słowa
są plecy snu
nas nie ma nigdzie nas nie ma tu
to tylko naiwna myśl anioła